- Jesteś szczęśliwa? - Zapytał Tomek gładząc mnie po ramieniu.
Dobre pytanie. Jestem? To nie jest ani szczęście ani cierpienie. Czuję się normalnie, bez żadnych odchyleń od normy co jest dziwne iż sytuacja, w której się znalazłam jest totalnie dziwna.
- A ty?
- Zapytałem pierwszy - mruknął niezadowolony z obrotu tej rozmowy.
- Jestem w ciąży - mam pierwszeństwo - uśmiechnęłam się z wyższością.
Nie przestając mnie głaskać drugą ręką potarł tył głowy pełen konsternacji. Nie czuł się komfortowo, coś mu leżało na sercu.
- Nie wiem. Jestem zakręcony, zagubiony i zupełnie nieświadomy przyszłości - jęknął. - Wiesz jak lubię, gdy wszystko idzie zgodnie z planem, a tego w nich nie było choć nie ukrywam, że cieszę się, że jesteś w ciąży... Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Dziwne, nie?
- Trochę - uśmiechnęłam się. - Nie wiem co dalej będzie...
- Ja też nie - mocniej mnie do siebie przytulił. - Ale jakoś na pewno.
- Tak - westchnęłam. Wyprostowałam się i uciekłam wzrokiem nim zorientował się o czym myślę. - Tomek? Może to nie byłby najgorszy pomysł jakbyśmy się zastanowili nad adopcją? Już nie chcę usuwać, ale adopcja? Nie skrzywdzimy dziecka...
- Myślałem, że skończyliśmy już dyskutować na ten temat - odparował zdenerwowany.
- Ty skończyłeś - jęknęłam. - Zawsze to ty podejmujesz decyzje i zawsze to ty mówisz ostatnie słowo - przeciągle westchnęłam nerwowo skubiąc koc. - Przy tobie czuję się taka... Taka głupia. Odmóżdżona. Jakby przy tobie mój mózg się wyłączał i nie chciał działać prawidłowo.
- Czasami wątpię, że jakikolwiek masz - warknął.
Dostałam policzek. Chciałam spokojnie porozmawiać o dobrej przyszłości naszego dziecka, a on po prostu mnie skrytykował i to w najgorszy możliwy sposób. Wstałam i nie czekając na dalsze słowa ruszyłam w stronę drzwi.
- Marta! Przepraszam, nie chciałem! - Złapał mnie za łokieć usiłując obrócić mnie w swoją stronę.
- Nic się nie stało, serio - uśmiechnęłam się. - Widocznie rzeczywiście nie mam mózgu skoro zadałam się właśnie z tobą. Gdybym go miała nie posiadałaby teraz problemu w podbrzuszu - wzruszyłam ramionami i wyszłam zostawiając za sobą oniemiałego Tomka.
Biegłam, nie wiedziałam gdzie - po prostu biegłam. Daleko od dziecka, problemu, Tomka i wszystkiego co jest mi znajome. Miałoby to jakiś sens gdybym zniknęła? Ot tak? Nagle? Matka nie zauważyłaby braku córki, a Tomek? Zauważy czy nie, nieważne. Zdyszana oparłam się rękoma o kolana ciężko dysząc. Jak on mógł mnie tak potraktować? Trzymał mnie jak psa? Byle krócej? Zero własnej woli? Pociągniesz do siebie to podejdzie do nogi, puścisz smycz odbiegnie. Zablokujesz? Raptownie szarpnie cię do tyłu.
- Ale ze mnie głupia suka- roześmiałam się rozglądając się dookoła. Dotarłam dalej niż podejrzewałam dobiegłam do granicy Wrocławia z Jagodnem. Wszędzie pola... Na drzewach już pojawiały się malutkie pąki zwiastujące przyjście wiosny. Dookoła dało się czuć zapach mokrej ziemi, a delikatne promienie słońca tylko dopełniały ten idealny obraz. Szkoda, że we mnie nie jest tak idealnie.... Powoli położyłam się na wilgotnym skrawku trawy, wyciągnęłam telefon i cicho puściłam Maroon 5.
- I really wanna love somebody, I really wanna dance the night away - fałszowałam naśladując charakterystyczny głos Adama Levine czując jak łzy spływają po policzkach rwącymi strumieniami. - Nie maż się kretynko - warknęłam ocierając twarz.
Delikatnie osunęłam ręce na brzuch wybijając takt kolejnej piosenki.
- Podoba ci się? - Głucho zapytałam z zamkniętymi oczami czując, że nadchodzi kolejna fala łez. - Za parę miesięcy będziesz tańczyć jak szalony. Albo jak szalona - uśmiechnęłam się krzywo. - Może nie ze mną, ale będziesz. Będziesz szczęśliwy kimkolwiek jesteś - pogłaskałam brzuch i powoli podniosłam się na nogi niechętnie wracając w stronę domu.
Głośny dźwięk przychodzącego smsa wyrwał mnie z zamyślenia. Bez jakiegokolwiek zapału wyciągnęłam telefon komórkowy i odczytałam wiadomość wysłaną przez Tomka:
Gdzie jesteś? Martwię się i przepraszam cię ogromnie, naprawdę bardzo przepraszam. Wybacz mi. Wcale tak nie myślę, po prostu mnie poniosło. Porozmawiajmy, proszę.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, to bez sensu. Nie chcę z tobą na razie gadać.
- Wysłane - mruknęłam z uśmiechem na ustach. - Piesek zaczyna gryźć.
Wbiegłam po schodkach werandy wiedząc co zaraz będzie. Ręka, noga mózg na ścianie. Jeśli zauważy, że przyszłam to będzie ostra awantura. Delikatnie zamknęłam drzwi, które niestety nie chciały współpracować i głośno zaskrzeczały.
- Marta!
- Czego? - Warknęłam.
- Chodź tu - pisnęła krztusząc się dymem papierosowym.
Z zatkanym nosem skierowałam się do kuchni, w której było siwo.
- Możesz nie pali.. - Zamarłam. - Co ty tu robisz?
- Bądź miła - poinstruowała mnie mama mile uśmiechając się do Tomka. Nie zdziwiłabym się gdyby na niego rzuciła swoje sidła miłości. Przewróciłam oczami zaciskając usta w prostą linię. - Przyniósł ci kwiaty - rodzicielka kiwnęła głową w stronę salonu.
- A dlaczego są w dużym pokoju? Przed koleżankami chcesz się pochwalić, że znalazłaś sobie kolejnego alfonsa? Tym razem romantycznego? - Uśmiechnęłam się krzywo.
- Jak śmiesz?! - Wyspała krztusząc się dymem.
- A ty jak śmiesz nie odwiedzać swojego męża na cmentarzu?! - Warknęłam. - Wyrzuty sumienia się odezwały? Sumienie? Głupiego znicza nie zapaliłaś, głupiej trawy nie zostawiłaś na grobie, nazywasz się człowiekiem? Kobietą z sercem? - Wytknęłam. - Chcesz miłości, a te dziwki dają ci to, co ty dajesz innym ludziom czyli nic prócz niechęci i to tylko ze względu na pieniądze ojca!
- Ty, mała, zołzo! - Podniosła rękę zamierzając się na mnie lecz zdążyłam ją złapać za nadgarstek wyciągając jej peta z palców i mocno przypalając ją w dłoń.
- Nie tym razem - uśmiechnęłam się wbiegając na górę.
Opadłam na łóżko totalnie zapominając o obecności Tomka w domu. Po chwili już był u mnie w pokoju.
- Co ty zrobiłaś? - Mruknął z niedowierzaniem.
- Nie pozwoliłam żeby mnie uderzyła - krzywo się uśmiechnęłam. - Nie tym razem. Nie teraz..
- Ale po co ją przypalałaś?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Idź pocałuj, szybciej się zagoi.
no i kłótnia... a nawet dwie... muszę przyznać, że nie dziwię się ani marcie, ani Tomkowi. Wiadomo, że dziewczyna ma huśtawki nastrojów, jest bardziej skora do kłótni. Poza tym znowu poruszyła temat adopcji, co Tomkowi się nie podoba. Ale powinni o tym normalnie porozmawiać, rozważyć wszystkie za i przeciw. No i potem Tomek ją sprowokował - jak można powiedzieć komuś, że nie ma mózgu? No w sumie czasem się tak mówi, ale jak obie strony wiedzą, że to żart. :D A ta akcja z matką... no widzę, że Marta traci cierpliwość, ale też jest odważniejsza..
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dalszych losów bohaterów!
Zapraszam do siebie na nowy rozdział - http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com
Tomek wiele stracił w moich oczach. Powinien zważać na swoje słowa. Rozumiem, że każdy ma prawo stracić nad sobą panowanie. Uważam jednak, iż - zanim w gniewie wypowie się kilka nieprzemyślanych słów - powinno się odetchnąć, policzyć do dziesięciu i zastanowić się nad konsekwencjami swoich czynów. Ponadto, słowa Tomka były zbyt ostre. Oskarżenie o "brak mózgu" było przesadą. Mimo, że przeprosił, słowa najbliższych ranią najbardziej.
OdpowiedzUsuńMoże i mnie tu zlinczują, jednak według mnie (jeśli już nie można mówić o aborcji) adopcja to najlepsze rozwiązanie. Mogą zdecydować się np. na taką ze wskazaniem. Wydaje mi się, że wtedy dziecko byłoby szczęśliwsze, a i jego rodzice mogliby w spokoju dorosnąć.
A co do zachowania "Mamusi", nie chce mi się go po prostu komentować :/ Wybacz... :(
Pozdrawiam ciepło i zastanawiam się, kogo tutaj uśmiercisz :P
No cóż…. Takiej kłótni można było się spodziewać. Młodzi mają odmienne zdania a są jeszcze na tyle niedojrzali, że nie siądą jak dorośli ludzie i nie porozmawiają ze sobą szczerze, wzajemnie wysuwając argumenty. Rozumiem Martę, która że nie dość, że ma ciężką sytuację rodzinną to jeszcze również buzują w niej hormony. Nie usprawiedliwia to jednak faktu w postaci tego co zrobiła swojej matce. Bardziej typowe dla nastolatki byłoby zamknięcie się w pokoju i wylanie ton łez. Nie podoba mi się zachowanie tej dziewczyny w tym rozdziale i w sumie nie wiem czy ta adopcja to taki zły pomysł….
OdpowiedzUsuń[giftmorder.blogspot.com/]
Nieodmiennie zaskakuje mnie fakt, że Marta jest taka niedojrzała, a Tomek zupełnie przeciwnie! Z jednej strony, wiadomo, że wątpliwości to naturalna sprawa w takim wieku i chyba ogólnie, jak dziecko jest nieplanowane czy tam niechciane, ale powinna przemyśleć dokładnie czy sama chciałaby trafić do adopcji i żyć ze świadomością, że rodzice jej nie chcieli, powinna wczuć się w sytuacje dziecka. Może wtedy zmieniłaby swoje myślenie.
OdpowiedzUsuńTomek z kolei ma mieszane uczucia, co do ciąży, ale mimo wszystko, gdzieś tam w sobie się cieszy. Powinien być dla niej wzorem, jeśli chodzi o postawę i powinna się cieszyć, że ma w nim takie wsparcie. Powtórzę to po raz kolejny, że nie każdego chłopaka w młodym wieku stać na takie zachowanie!
Tomek musi naprawdę bardzo mocno kochać Martę. Nie wiem dlaczego, ale mam takie wrażenie przez tą ich kłótnię, że traktuje ją troche jak takie jajko z delikatną skorupką, które mogłoby się za chwilę zbić. Desperacko przeprasza ją za słowa, które tak właściwie powiedział całkowicie w nerwach.
Swoją drogą nic dziwnego, że dziewczyna czuje się przy nim głupia… co tu dużo mówić – po prostu jest!
Sytuacja, gdzie leżała na trawie i mówiła do siebie no i też do dziecka, trochę mnie zaniepokoiła. Mam wrażenie, że poważnie chce oddać to dziecko. Nie wiem dlaczego, ale takie mam wrażenie.
I na koniec, jak przeczuwam, pojawiły się hormonalne humorki Marty. Zachowywała się strasznie dziwnie i wręcz nagannie w stosunku do swojej matki. Wiadomo, że nie ma z nią dobrze, ale przesadziła. Aż za mocno. Szczególnie z tym papierosem.
Jeśli masz ochotę, zapraszam na pierwszy rozdział na moim nowym blogu.
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
miłego dnia!
Długo musiałaś tu na mnie czekać, ale już jestem ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to piękny szablon. :) Ten maluszek jest taki słodki *.*
Opowiadanie bardzo ciekawe. Dla Marty jest to na pewno bardzo ciężka sytuacja i jakby tego było mało nie ma nikogo bliskiego prócz Tomka. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby go zabrakło...
Adopcja nie jest dobrym pomysłem. Rozumiem, że oboje woleliby świadomie zdecydować się na dziecko, ale mają już siedemnaście lat i należało by wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
Jeżeli o mnie chodzi to nie musisz mnie informować.
Pozdrawiam :)