sobota, 28 czerwca 2014

Obraz.

- Musisz tam iść, sama przecież tego chciałaś - Tomek pociągnął mnie za rękę w stronę ogromnego budynku. - Już jesteśmy spóźnieni. Beata czekać nie będzie, jest tak rozchwytywana więc dostaliśmy się tam tylko ze względu na mamę.
- Nie - jęknęłam. - Boję się tego czego mogę się tam dowiedzieć.
- Niczego nowego czego już nie wiemy - krzywo się uśmiechnął.
Opuściłam smutna głowę wiedząc, że ma rację. Nie mogę przez cały czas uciekać przed rzeczywistością, bo nie tylko sobie zrobię krzywdę. Teraz muszę myśleć i jeść za dwoje.
- A jeśli okaże się, że nie jestem w ciąży? Co to znaczy? Uroiłam sobie? - Raptownie się zatrzymałam czując jak wnętrzności podchodzą mi do gardła, jakby na protest tego czym próbowałam się ratować.
- Miałaś pierwsze objawy... Sam się o nich przekonałem dziś rano - uśmiechnął się.
- Myślałam, że spałeś - mruknęłam zmieszana.
- Chodź i nie marudź. Nie waż się wymigiwać hormonami - uprzedził.
- No dobra!
- Jesteś uparta jak osioł! - Warknął Tomek.
- Przeżyjesz - mruknęłam na co Tomek przewrócił oczami.
Przychodnia od wejścia powitał nas ostry blask jarzeniówek i kaleczące oczy białe ściany. Z kilku pomieszczeń wyszły kobiety z plikami kartek w równie białych kaftanach.
- Trafiliśmy do jakiegoś laboratorium, a nie ginekologa. Serio? Takie bezpieczeństwo dla mnie i dla dziecka? Udało ci się to - zaczęłam klaskać dłońmi na co w moją stronęskierowały się oburzone tawrze pacjentek.
- Znowu ci nic nie pasuje, dziewczyno to prywatna przychodnia! Czego ty chcesz? Odrapanych ścian i starych biurek?
Zamilkłam robiąc naburmuszoną minę. Miał rację. Znowu. On jest tak denerwująco idealny i przewidujący, że chwilami szlag mnie trafia. Chwilami czuję się jakbym była pięciolatkiem, a on był moim rodzicem, jeśli nie dziadkiem. Czuję się głupia i nic nie wiedząca o życiu. Przy Tomku jestem zupełnie odcięta od zdolności myślenia. Jestem zupełnie tłamszona przez jego głowę.
- Gabinet 15, Beata Kotarska - ginekolog - przeczytał. - To tu - ciepło się uśmiechnął.
- Nikogo tu nie ma, czyżby Beata zachorowała i nie przyszła do pracy? - Zapytałam kierując się już w stronę wyjścia.
- Wracaj tu - chwycił mnie w kolanach biorąc na ręce i cicho się śmiejąc na widok mojej miny wszedł do gabinetu bez jakiegokolwiek pukania. - Dzień dobry!
- Witajcie! - Zza biurka podniosła się kobieta niewiele młodsza od mamy Tomka. Kruczoczarne włosy związane były w długi koński ogon, a spodnie dresowe i zwykł T-shirt pokazywał, że jednak też jest człowiekiem. - Tomek, chłopcze, puść ją!
- Już, już - delikatnie mnie postawił na ziemi. - Uważałem - zapewnił puszczając do niej oko.
- Jestem Beata i chciałabym żebyś tak się do mnie zwracała - wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Marta - niepewnie uścisnęłam jej dłoń.
- Od tej pory będę twoim lekarzem prowadzącym - założyła okulary na nos spoglądając na mnie z ciepłym uśmiechem na ustach. Całkiem miła osoba, co nie zmienia faktu, że jest miliony miejsc, w których wolałabym być w tej chwili. Wszędzie byle nie tu. - Jeśli oczywiście będziesz tego chciała.
- Gdyby nie Tomek nie wiem kiedy zdecydowałabym się na wizytę więc to raczej pewne, że chcę panią - krzywo się uśmiechnęłam.
- Powinnaś być wdzięczna, że na to nalegał. Dalsze zwlekanie mogłoby się okazać niebezpieczne dla ciebie i dziecka - pokiwałam cicho głową.
- Proszę pani - na widok miny lekarki od razu się poprawił. - To znaczy Beata - uśmiechnął się. - My jeszcze nie jesteśmy pewni - podrapał się po brodzie zastanawiając się co dalej powiedzieć. - Testy pozytywne, nudności i hormony. Tak! Hormony to na sto procent się jej odezwały - roześmiał się po czym uciszył się na widok mojej groźnej miny. Lekko odchrząknął. - No więc, objawy są, ale nadal nie jesteśmy pewni.
- Zaraz wszystko ustalimy - uśmiechnęła się zakładając rękawiczki na dłonie. - Jesteś na coś uczulona lub na coś przewlekle chora? - Pokręciłam przecząco głową. - No cóż to już połowa sukcesu - uśmiechnęła się. - Tomek, możesz wyjść? - Chłopak w ciszy pokiwał głową i wyszedł posyłając mi wsparcie i swój najpiękniejszy uśmiech. - No jak już jesteśmy same czas pogadać - usiadła obok mnie zakładając okulary na włosy kładąc na kolana zeszycik. - Miesiączka. Od jak dawna, regularna i ile się utrzymywała?
- Od czterech lat, regularna, tydzień - uśmiechnęłam się ignorując rumieniec, który wypłynął mi na twarz.
- Późno zaczęłaś krwawić, mama również zaczęła tak późno? - Zapytała zapisując coś w zeszycie.
- Nie, nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami.
- A kiedy ostatni raz?
- Pięć tygodni temu? Tak, wydaje mi się, że właśnie przed... - Zamilkłam niż to powiedziałam.
- Rozumiem - uśmiechnęła się pocieszająco. - Jak wygląda twoja sytuacja rodzinna? Rodzice wiedzą o ciąży?
-  Nie, mama nie wie. Tata nie żyje od dwóch lat.
- Jaki masz kontakt z mamą? Dlaczego nie żyje? Był na coś chory?
- Nienawidzimy się - uśmiechnęłam się z widocznym smutkiem. - Zabił się, z tego co mi wiadomo nie chorował, ale mógł mieć depresję - wzruszyłam ramionami.
- Przykro mi - spuściła wzrok, jakby wyrzucała sobie, że grzebie w moim życiu. - A jak z Tomkiem? Dogadujecie się? Masz w nim oparcie?
- O tak - uśmiechnęłam się. - Ogromne. Strasznie mi pomaga, zachowuje się tak jak powinna moja matka - roześmiałam się.
- Nie jesteś w domu narażona na stresy?
- Pewnie jestem, ale zaczęłam wychodzić gdy wiedziałam, że wybuchnie.
- O tyle dobrze - uśmiechnęła się. - Martwisz się o wasze relację?
- Nie, tak było od zawsze.
Kobieta zmierzyła mnie smutnym spojrzeniem i wróciła do swoich notatek.
- No dobrze. Chciałabym cię zbadać - uśmiechnęła się pokazując mi parawan za sobą. - Tam możesz się rozebrać. Nie krępuj się, mamy to samo - uśmiechnęła się pocieszająco widząc mój przerażony wzrok.
Nigdy wcześniej nie byłam u ginekologa - nie miałam potrzeby na takie odwiedziny. Badanie było dość krępujące. Nikt, prócz Tomka nie dotykał tych miejsc, którym teraz bacznie się przyglądała Beata. Spoglądałam w sufit nie chcąc natrafić jej spojrzenia i żeby nie zauważyła strachu i czerwieni wypisanej na mojej twarzy.
- Poczekaj chwilę - delikatnie opuściła na moje kolana jakiś materiał i podeszła do drzwi lekko je uchylając. - Tomek? Mogę cię prosić?
- Już idę - dobiegł mnie stłumiony głos chłopaka.
Po chwili już był przy mnie trzymając mnie za rękę. Uchwyciłam jego czułe spojrzenie i ciepły uśmiech nim znowu spoglądałam na sufit.
- Marta? Spojrzysz tu? - Poprosiła wskazując mały ekran. - Tomek ty również.
Wpierw zerknęłam  na kobietę, której oczy świeciły się jak gdyby miała w nich malutkie gwiazdki. Szeroki uśmiech Beaty zmusił mnie bym zerknęła na monitor urządzenia.
- To - wskazała palcem malutką plamkę niczym według mnie nie odznaczającą się od reszty - To wasze czterotygodniowe maleństwo.
- Nasze - wyszeptałam przez łzy.
- Nasze - potwierdził Tomek równie wzruszony.

9 komentarzy :

  1. Cudny, cudny, cudny. Jejciu jak ty to robisz, że jak czytam twoje opowiadanie to umiem sobie wszystko tak dokładnie wyobrazić? Jesteś świetna i masz wielki talent. Mam nadzieję, że go nie zmarnujesz. Czekam na kolejny rozdział! :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie dziwię jej się , że się krępowała. Wizyta u ginekologa jest bardzo krępującym przeżyciem dla dziewczyny. Fakt, że wcześniej nie miała potrzeby chodzić, ale ciąża zmusiła ją do tego, prawda? To już cztery tygodnie...
    No ciekawa jestem czy Tomek sprawdzi się w roli ojca, i ciekawe jak nasza główna bohaterka poradzi sobie z nowymi zadaniami, cóż...jej życie przewraca sie do góry nogami, a tuż po narodzinach na pewno zapomni o przeszłości (wolności).

    Dziękuję za odiwedziny i komentarze, to mnie motywuje i to bardzo.
    xoxo ;*

    siostrzenica-policjanta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O, widzę, że pani ginekolog jest moją imienniczką :D Bardzo dobrze, że Tomek namawiał ją do wizyty. Taki powinien być facet :D No i wreszcie wiemy na 100 procent, że Marta jest w ciąży. Wiadome to było od razu, ale oczywiście bohaterowie musieli się upewnić :) Jestem ciekawa, jak będą się oni prezentować jako rodzice :)

    Nie wiem, czy byłaś już nominowana, ale nominowałam Cię do Liebster Blog Award:
    http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com/p/moje-pytania-1.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że jest Tomek, bo sytuacja Marty byłaby trudniejsza. Gdyby nie nalegał na wizytę u ginekologa, u rodziców, czy Marta by się na to zdecydowała? Dobrze, że ma w nim oparcie, chociaż ok, początek, potem może się przestraszyć, więc lepiej zaczekać z fanfarami, ale i tak go polubiłam. :) Trochę się obawiam reakcji matki dziewczyny. Z tego, jak ją przedstawia bohaterka można wywnioskować, że matką roku to ona nie jest. Ciężko uwierzyć, że teraz miałoby się to zmienić. No, ale poczekamy zobaczymy. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Twoje opowiadanie porusza dosyć ciekawy wątek, jakże w ostatnim czasie bardzo aktualny. Czytając wszystkie części, które do tej pory opublikowałaś muszę przyznać, że już zdążyłam się zżyć z Twoimi bohaterami. Ogólnie podziwiam Tomka, Marta miała wielkie szczęście, że trafiła na takiego chłopaka, który gdy dowiedział się o ciąży niemalże się ucieszył. Jego rodzina też nie najgorzej zniosła tą nowinę. Wszystko byłoby nawet całkiem okej, gdyby tylko nie matka dziewczyny. Czuję, że powiedzenie jej prawdy nie przyniesie niczego dobrego.
    Bardzo fajne opowiadanko, ogólnie przyjemnie się je czyta. Nie zaobserwowałam tu wiele błędów. Zdania są ładne i zgrabne co sprawia, że czyta się dosyć szybko. Już wpisuję się do zakładki informowani, żeby móc być zawsze na bieżąco z Twoimi kolejnymi rozdziałami :)
    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny. W wolnym czasie, gdybyś była zainteresowana, zapraszam również do siebie.
    [giftmorder.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się bez bicia, że rozdział przeczytałam już dawno, ale kompletnie nie wiedziałam, co napisać. Chyba się uwsteczniam i zatracam wrażliwość...
    Fajny lekarz z tej Beaty. Ginekolog - psychoterapeuta. Dobra, nie wnikaj - odbija mi. Czuję się jak ofiara "Piranii", która właśnie leci w TV.
    Wizyta u ginekologa jest niemiłosiernie krępująca, więc domyślam się, że gdyby nie Tomek, Marta zapewne nie poszłaby do lekarza jeszcze dłuuuuugo. Kurczę, zazdroszczę jej, że ma kogoś, na kogo może liczyć w najtrudniejszych chwilach.
    I teraz się tak zastanawiam, jak to jest: zobaczyć własne dziecko na USG... Dobra, lepiej nie wiedzieć, nie lubię dzieci.
    Wybacz nieogar, ale żmudna robota i wojny z ochroniarzem - zboczeńcem mnie wykańczają. Ale zawsze czytam :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czeeść. :x
    W tym rozdziale jeszcze bardziej utwierdziłam się w fakcie, że Tomek jest o wiele doroślejszy od Marty, co jest dosyć dziwne, jak na te czasy, ponieważ zazwyczaj dziewczyny myślą poważniej, szczególnie o takim stanie, a chłopaki mają siano w mózgu. Ale jak widać tym razem zdarzył się cudowny wyjątek. :)
    Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem, jeśli chodzi o Tomka. Jest opiekuńczy i widać, że chce, aby ciąża przebiegła pomyślnie skoro tak nalegał żeby Marta poszła do tego ginekologa.
    W pewnym sensie trochę rozumiałam zachowanie dziewczyny, z tym, że najchętniej po prostu by uciekła stamtąd. Stres w takim momencie robi swoje – stres i strach przed prawdą – o, bardziej tak. No, ale tak czy inaczej, ucieczka nic by w tym nie pomogła. Musiała w końcu dowiedzieć się prawdy, więc chwała Tomkowi, że zaciągnął ją tam siłą.

    Marcie z pewnością nie było łatwo opowiadać pani ginekolog o swoich problemach w domu. Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszałam o tak szczegółowym wywiadzie na temat rodziny. Kiedyś doszły mnie słuchy tylko jeśli chodzi o pytania o partnerów seksualnych. :b Ale co ginekolog to chyba inna bajka. :b

    Końcówka to magia! Nie ukrywam, że wzruszyłam się przy wyobrażeniu sobie całej tej sytuacji. Mimo tego, że dziecko jest jeszcze malutką, prawie niezauważalną fasolką na ekranie, to musiało być piękne. Ja osobiście bardzo im tego zazdroszczę.

    Ok., uciekam już. Ostatnio moje komentarze są strasznie słabe, nielogiczne i nieskładne, ale niestety… taki czas.

    fatal—love.blogspot.com
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + aha i jak zwykle zapomniałam, co chciałam napisać -.- tak to jest jak zwlekam do ostatniej chwili.
      SZABLON PRZEŚLICZNY! :)))
      buziak :*

      Usuń
  8. Hej. Przychodzę z niezbyt fajną dla mnie informacją. Jeszcze niedawno funkcjonowałam jako „m. mellodybell”, ale niestety ktoś był na tyle chamski, że wkradł się na moje konto Google, zmienił na nim hasło i usunął mojego bloga (fatal--love.blogspot.com), a także drugiego, który był w budowie.
    No cóż, sytuacja jest taka, że do historii o Harrym i Elisabeth nie wrócę, ponieważ rozdziały miałam zapisane na blogspocie, a nie dam rady tego otworzyć (z resztą Ty i tak znałaś zakończenie więc nic straconego ;) ) ale na Twojego bloga oczywiście będę zaglądać i komentować. Dodaję do obserwowanych. Niedługo wrócę z jakąś nową historią. Na razie jestem jedynie dostępna na asku: http://ask.fm/mellodybellx
    ściskam.

    OdpowiedzUsuń