sobota, 19 lipca 2014

Wizyta.

- Cześć ciociu! - Roześmiałam się na widok zdziwionej miny kobiety. - Nie wpuścisz mnie?
- Nie, oczywiście - uchyliła drzwi przepuszczając mnie. - Ile razy mam ci mówić żebyś nie nazywała mnie ciocią? To takie straszne - zmarszczyła nos. - Jak te stare ciotki po pięćdziesiątce co mruczą pod nosem miłe rzeczy a zaraz gadają na ciebie za plecami.
- Znowu widziałaś się z ciotką Matyldą? - Roześmiałam się zajadając rozmrożone truskawki.
- Niestety - westchnęła nastawiając wodę na kawę. - Co cię do mnie sprowadza? I to tak bez zapowiedzi...
- Masz jakieś plany?
- Wieczorem miałam zamiar wyjść, ale wolę z tobą wybrać się w miasto - uśmiechnęła się lekko trącając mnie biodrem. - Masz już osiemnaście?
- Prawie - krzywo się uśmiechnęłam.
- No cóż, prawie to tak jakbyś już miała - puściła do mnie oko.
- Zmieniłaś się - odparłam zachwycona.
- Brak faceta robi swoje, muszę się komuś podobać na stare lata - roześmiała się.
Ciocia Edyta jest młodszą siostrą mojej matki i w rodzeństwie to ona była normalna i tak już pozostało. Mimo, że jest przed trzydziestką to ma w sobie mnóstwo z osiemnastolatki. Ubiera się jakby miała dwadzieścia lat i nie ma przycisku stop, coś takiego jak granice dla niej nie istnieje. Bawi się tak jak ja powinnam teraz. Pije bez umiaru, a w facetach przebiera jak w ciuchach. Uśmiechnęłam się na samą myśl o dzisiejszym wyjściu na miasto. Jeden problem - nie mogę pić. Nawet głupiego piwa się nie napiję, bo jestem zapłodniona...
- Co tam u mojej starszej, zgorzkniałej siostrzyczki?
- Korzysta z wolności - westchnęłam studząc herbatę.
- Biedny był ten twój ojciec musiał się za nią wziąć, ale cóż kiedyś była w porządku, a teraz...
- Tak, wolałabym żeby z tobą się związał przynajmniej by żył - smutno się uśmiechnęłam.
- Nie mów tak. Mimo wszystko co ta kobieta wyprawia to niewyobrażalnie cię kocha, ona ma serce.
- Oj, w to nie wątpię, ale musiało się zatrzymać wraz z moim urodzeniem.
- Dlaczego przyjechałaś? - Uniosła lekko brew.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
- Bardzo, ale to dziwne, bo twoja matka od zawsze powtarzała, że mam na ciebie zły wpływ i nie mogłaś się ze mną spotykać - uśmiechnęła się. - Miałam wrażenie, że podzielasz jej zdanie, a ja przez ten cały czas tęskniłam za moją siostrzenicą - mocno mnie przytuliła.
- Nie, ja zawsze chciałam cię odwiedzać czy w wakacje czy nawet w ferie, ale matka.. - Mruknęłam z niezadowolenia. - Teraz nie zatrzyma mnie już, a potrzebowałam wyjechać i odspanąć. Zbyt dużo się na mnie zwaliło w ostatnim czasie.
Nie potrzebnie to powiedziałam, teraz nie da mi spokoju, będzie chciała wszystko wiedzieć. Czy chcę o tym powiedzieć? W sumie jeśli nie Edycie to komu? Kto mnie lepiej zrozumie jak nie moja wyluzowana ciotka?
- Co się dzieje? - Wyciągnęła z lodówki nalewkę babci i dolała sobie do kawy.
- Z tego co pamiętam dolewało się soku malinowego i to też nie do kawy tylko herbaty - roześmiałam się.
- Ćśś - roześmiała się. - Nie odwracaj kota ogonem tylko mów.
- Pamiętasz mojego chłopaka?
- Pewnie - uśmiechnęła się popijając doprawioną kawę. - Przystojny i miły - skarb. Nie układa się wam?
- Nie wiem to znaczy wiele spraw się pokomplikowało...
- Poprosił cię o rękę? - Edycie zaświeciły się oczy z podekscytowania. - Chcę być świadkiem! - Wykrzyknęła podnosząc dłoń niczym uczeń w szkolnej ławce.
- Nie, nie poprosił mnie o rękę - uśmiechnęłam się. - Wpadliśmy..
- W błoto jeżdżąc na rowerze? - Poważnie się upewniła.
- Nie - roześmiałam się, ale po chwili moja mina pewnie wyrażała bezgraniczną rozpacz. Odwróciłam wzrok. - Jestem w ciąży - wyszeptałam.
Edyta wciągnęła ze świstem powietrze i z nieskrywanym zaskoczeniem wpatrywała się we mnie jakby widziała mnie po raz pierwszy.
- Zabezpieczyliśmy się, ale..
- Ale się nie udało - kiwnęła głową nadal rozmyślając. - Powiedziałaś matce?
- Co ty, zabiłaby mnie! - Wykrzyknęłam. - Jak na razie wiesz tylko ty i rodzice Tomka.
- Co oni na to?
- Ojciec zachował się dość... Dziwnie - zmarszczyłam zniesmaczona nos. - Ale zaakceptowali. Mama Tomka to naprawdę złota kobieta ma przyjaciółkę, która jest bardzo dobrym ginekologiem i jestem pod jej opieką i jak na razie wszystko jest w porządku - uśmiechnęłam się.
- A co zamierzasz zrobić potem? - Zapytała pocieszająco głaszcząc mnie po dłoni kciukiem. - Jak urodzisz?
- Nie mam pojęcia - westchnęłam. - Właśnie dlatego się pokłóciliśmy, bo rozważam adopcję.
- Rozumiem - pokiwała głową. A ja wiedziałam, że tak naprawdę było, rozumiała. - Nie przejmuj się tym co mówi, ty nosisz dziecko pod sercem i ostatnie słowo należy do ciebie - uśmiechnęła się.
- Nie jestem już taka pewna - zamrugałam oczami odganiając łzy. - Dobra, koniec tych smętów. Musiałam komuś powiedzieć, bo mnie rozsadzało - podskoczyłam na krześle. - Ty mi lepiej powiedz jak ci idzie szukanie tego jedynego? Ktoś się odzywa na portalach?
- Zboczeniec na zboczeńcu - westchnęła rozpromieniona, że ktokolwiek pisze. - Jeden ma takie fetysze, drugi inne, a jak się dowiedziałam, że mam kolejnemu wbijać igły w pośladki to myślałam, że się porzygam - odruchowo się wzdrygnęłam. - Ale.. - tajemniczo się uśmiechnęła.
- Ale? - Porozumiewawczo poruszyłam brwiami.
- Poznałam w tej słodkiej kawiarence na rogu ulicy bardzo miłego prawnika - klasnęła w dłonie. - Moje wysiłki jednak na coś się zdały - uśmiechnęła się triumfująco.
- Przystojny?
- Bardzo! - Oparła głowę na dłoni jak prawdziwa marzycielka. - Garniak szerokie bary, wąski dół...
Brązowe oczy. Takie połączenie młodego Brada Pitta z Joshem Duhamel - westchnęła.
- Szalejesz - roześmiałam się. - I to z nim byłaś dzisiaj umówiona?
- Tak - roześmiała się. - A przejęłam inicjatywę i nie pozwoliłam mu odmówić, choć od razu było widać, że na mnie leci.
- To nie wasz się odwoływać spotkania!
- Jak to?
- Tak to - roześmiałam się. - Dojdzie parę zdjęć do twojej kolekcji na ścianie.
Edyta jest totalną amatorką jeśli chodzi o fotografię, ale się nie zniechęca i wszystkie wymyślne zdjęcia jakie kiedykolwiek zrobiła i jeśli nie było na nich jej palca to lądowały przyczepione na ścianie, nieważne jakiej, ważne że czystej. I tak oto, na limonkowych ścianach w salonie i beżowych ścianach w sypialni są miliony zdjęć zupełnie obcych ludzi i roślin. Do niedawna zdobiły też łazienkę, ale zamokły i poodpadały więc w łazience zdjęć już nie ma.
- Ale super - klasnęła z podekscytowania w dłonie. - Pomożesz mi?
- Oczywiście!

_______________________________________________________

Przepraszam za zaległości w Waszych opowiadaniach, ale brak czasu dopadł i mnie. Obiecuję, że wszyściutko nadrobię jak najszybciej będę mogła!

4 komentarze :

  1. Szalona jest ta ciotka Marty, ale polubiłam ją. Jest taka bezpośrednia, ciepła i wesoła. Może rzeczywiście nie daje dobrego przykładu młodszym, ale chociaż jest ktoś z kim można się pośmiać. No i ile facetów wyrywa... XD Dobrze, że Marta powiedziała komuś ze swojej rodziny o ciąży. Będzie jej lepiej. Ale ciągle jestem ciekawa reakcji jej matki...
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To niesamowicie przykre, że Marta bardziej ufa zbzikowanej ciotce niż własnej matce. W końcu to z rodzicielką powinna łączyć ją "magiczna" niż porozumienia. Ale cóż? Jak zwykle okazuje się, że to wszystko to stek psychologicznych bzdur, a tak naprawdę życie weryfikuje wszystko. Martwi mnie również sposób, w jaki główna bohaterka potraktowała Bogu ducha winnego chłopaka z pociągu. Powinna chyba odpocząć od wszystkiego, co ją otacza - matki, Tomka (i wątpliwości na jego temat) - by móc w spokoju zastanowić się nad swoją przyszłością. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też chcę taką ciocię :D Mam podobną kuzynkę, która ma 36 lat i też jest mega wyluzowana. Mogę sobie z nią tak normalnie pogadać. Fajne uczucie, że jest ktoś przed kim możesz być w 100% sobą.
    Nie popieram tego, aby Marta oddała dziecko do adopcji, ale to ona jest matką i to ona zadecyduje, co się z tym dzieckiem stanie. Mam jednak nadzieję, że Tomek porozmawia z nią jeszcze o tym i zdecydują się, aby maleństwo zatrzymać w wychować. Nie chodzi o to, żeby to Tomek podjął decyzję za nich dwóch, ale żeby w jakiś sposób wpłynął na Martę. Mówią, że to dziewczyny szybciej dojrzewają i stają się odpowiedzialne. Jak widać są wyjątki...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech to coś trafi... Skasował mi się komentarz...
    Marta coraz bardziej mnie irytuje. Okay, jej prawo być teraz zagubioną, ale kiedyś trzeba dojrzeć. Teraz każą jej dorosnąć, a ona jest na to niegotowa. Akcja-reakcja. Kiedy zdecydowali się na seks, musieli być świadomi ewentualnych konsekwencji. Mam wrażenie, że wylewa swoją frustrację na innych - matkę, Tomka, gościa z pociągu. Sama nie potrafi sobie poradzić z sytuacją, w której się znalazła. A co do tej ciotki... Eh, nie wiem czy ja jestem 'stara umysłem', czy po prostu picie bez umiaru i przebieranie w facetach nie jest dla mnie. W sumie... to jej sytuacja jest dramatyczna. Kobieta pod trzydziestkę, która nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi. Pozorne wyzwolenie, nie jest od nikogo zależna, ale też jest sama jak palec. Oby się nie obudziła za trzydzieści lat bez faceta i ewentualnych dzieci. Nie każdy ma zmysł rodzinny, instynkt macierzyński... ale być niepoważną imprezowiczką do końca życia...?

    OdpowiedzUsuń