- Wstawaj ty niewdzięcznico!
- Odwal się ode mnie - naciągnęłam kołdrę na głowę.
- Nie ma spania, leniu śmierdzący.
Kobieta, która nazywa się moją matką bezczelnie ściągnęła mi narzutę powodując podniesienie się moich włosów.
- Kobieto, daj mi spokój! - Wykrzyknęłam.
- Nie dość, że masz dach nad głową, rano jedzenie na talerzu, posprzątane to ja mam cię jeszcze budzić, gówniaro?!
Matka gadała, gadała i skończyć nie mogła. Ja jednak byłam daleko stąd, czułam jak w środku mi się przewraca, a wczorajsze jedzenie powoli podjeżdża do góry.
- Nie, nie, nie - jęknęłam.
- Jeszcze nie skończyłam!
- Zejdź mi z drogi! - Warknęłam biegnąc do łazienki.
Ledwo co zdążyłam do muszli i wszystko ze mnie wylazło. Ułożyłam głowę na chłodnej desce.
- Dlaczego?!
- Znowu masz do mnie jakiś problem? - Do łazienki zajrzała moja rodzicielka. - Może jeszcze powiesz, że źle gotuję bo rzygasz jak kot?!
- Daj mi spokój - wydukałam przez zęby.
- Dopóki mieszkasz pod moim dachem i jesz mój chleb nie dam ci spokoju.
- Po pierwsze ten dach nie jest twój tylko ojca, który umarł przez ciebie i chleb też nie jest twój bo kupujesz go z odszkodowania po moim biednym staruszku - uśmiechnęłam się.
Ojciec, który od zawsze był tym dobrym w rodzinie, który rozpieszczał i bronił załamał się przez tę kobietę, która przez piętnaście lat terroryzowała wszystko i wszystkich. Jej zdanie najważniejsze, każdy jest nikim - w szczególności młodo urodzona córka. Do dziś zastanawiam się czy moja matka była inna, gdy ojciec się z nią spotykał. Pewnego dnia gdy wróciłam do domu nikogo nie było prócz leżącego w kałuży krwi ojca. Wpadłam w szał wiedząc dlaczego się zabił, musieli się wtedy pokłócić, a matka mając w zwyczaju uciekanie, gdy wie, że nie ma racji i nikogo do swojego zdania nie przekona uciekła, a ojciec został sam ze swoimi myślami - w końcu od nich uciekł, uciekł ode mnie zostawiając nastolatkę z tym diabłem w ciele kobiety. Zadrżałam na wspomnienie widoku zakrwawionego ojca leżącego z łagodną, wręcz zadowoloną miną. Uśmiechał się i takiego go zapamiętałam.
- Ty suko - policzek, który dostałam od własnej matki nie bolał bólem po uderzeniu tylko bólem po stracie osoby, która powinna być najbliższą z najbliższych - Niewdzięczna gówniaro, jak śmiesz tak do mnie mówić? Gdyby nie to, że twój ojciec okazał litość nad szesnastolatką siedemnaście lat temu to nie wiadomo gdzie teraz byś była więc zważ na słowa młoda damo.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić - nachyliłam się w jej stronę. - Lepiej pouczaj te męskie dziwki jak mocno mają cię lać pejczem po dupie, zdziro.
Wyszłam trzaskając drzwiami czując jak nadchodzą kolejne mdłości i już nie wiadomo czy przez matkę czy przez TO. Gdy skończyłam oznakować kontener na śmieci szybko ruszyłam do szkoły, gdzie czekał na mnie Tomek.
- Witaj, piękna - chłopak lekko podniósł mnie do góry powodując lekkie zawroty głowy.
- Hej, tatuśku. Puść mnie bo twój robaczek zarzyga ci głowę - roześmiałam się ignorując pytające i zazdrosne spojrzenia ludzi wokół.
Tomek to najprzystojniejszy i najmilszy chłopak w naszym prywatnym liceum dla rozpieszczonych dzieciaków. Każda dziewczyna ciągnęła za nim tęsknym wzrokiem, a mnie mierzyły od góry do dołu jakby chciały mnie zabić. Żadna jednak nie odważyła się do mnie odezwać wiedząc jak bardzo zaborczy jest Tomek.
- Cześć, piękny! - Krzyknęła Jolka.
- Jola, co tam? - Zapytał nie czekając na odpowiedź pociągnął mnie za sobą.
Odwróciłam się by spojrzeć na tę dziewczynę z triumfalnym uśmiechem na który odpowiedziała mi uniesieniem idealnie wyskubanej brwi.
- Nie szczerz się, słoniu! - Roześmiał się Tomek. - W sumie Jola fajna jest. Ciekawa dziewczyna i jaka zabawna.
- Nie kontynuuj - ostrzegłam na co dostałam od niego roześmianego buziaka.
- Czyżby mojej ciężarnej kobiecie włączyła się zazdrość? Ach, te hormony - westchnął.
- Miałam dzisiaj mdłości i solidną awanturę z matką - westchnęłam. - Nie wytrzymam w tym domu.
- Poczekaj tylko, urodzi się mały to znajdziemy mieszkanie i będziemy sami na swoich zasadach - twardo zapowiedział.
- Mały? To już wiadomo co mi tam siedzi?
- Czuję, że to będzie chłopiec. Co innego mogłoby wyjść z nasienia takiego mężczyzny jak ja? - Zapytał.
- Skąd wiesz, że twojego? - Zadziornie się uśmiechnęłam.
- Nie kontynuuj - powtórzył moje słowa.
- Obraził się ten mężczyzna z tym wspaniałym nasieniem? - Roześmiałam się na cały głos.
- Spóźnimy się na lekcje - wziął mnie na ręce biegnąc w stronę pierwszej lekcji.
- Tomek! Nie dobrze mi!
- Niech słoniątko się tak nie wierci - roześmiał się opuszczając mnie na ziemię. - Widzimy się za godzinę - pocałował mnie na do widzenia.
- Nie idziesz na lekcję? - Uniosłam pytająco brew.
- Klich chciał żebym wpadł na salę, usprawiedliwił mnie.
Niezauważona weszłam do sali i cicho usiadłam na swoim miejscu z tyłu sali, które dzielę z Tomkiem. Co teraz będzie? Tomek się już napalił na tego dzieciaka i tę całą ciążę, ale jest na tyle wcześnie, że mogłabym ją usunąć gdyby okazało się, że testy nie kłamały, o co w środku się modliłam. Gdybym ją donosiła mogłabym dziecko oddać rodzinie, która nie może mieć dzieci, a my poczekalibyśmy na właściwy moment. To dobre rozwiązanie. Jak matka się dowie to wywali mnie na zbity pysk z domu, a do tego doprowadzić nie mogę, przynajmniej do zdania matury. Rodzice Tomka są bardziej wyrozumiali, ale wątpię żeby przyjęli dziewczynę z dzieckiem, nawet jeśli byłby to ich wnuk. Pozostaje jeszcze dom samotnej matki, ale...
- Ty - na krzesło obok opadła Jolka.
- Czego chcesz?
- Co on tak długo robi z taką cnotką jak ty? - Zapytała lekko wzruszając ramionami.
- Nie wiem - westchnęłam. - Może nie kręci go wkładanie języka do różnych otworów ciała, słyszałam, że cię to kręci.
- Ty...
- Wybacz, ale Tomek tego nie lubi - wzruszyłam ramionami. - Twoja strata, bo jak mu się jednak zachce to jest czego żałować - złośliwie się uśmiechnęłam.
- Nie masz życia - zapowiedziała.
- Jednak mam - uśmiechnęłam się w momencie gdy zadzwonił upragniony dzwonek i wszyscy rzucili się do wyjścia prócz oniemiałej Jolki, która nie ruszyła się z miejsca.
Zadowolona z siebie szłam w stronę sali gimnastycznej, która mieściła się po drugiej stronie ogromnej szkoły. Na każdej ze ścian wisiały zdjęcia absolwentów tej szkoły i ważnych osobistości, które ją odwiedziły albo ukończyły. Niestety w sali gimnastycznej nie zastałam ani Tomka ani trenera więc po prostu skierowałam się w stronę sali, w której miałam następną lekcję.
- Psst.
Zaczęłam się kręcić dookoła nie wiedząc skąd pochodzi dźwięk. Tylko jedna osoba mogła mnie przywoływać, a teraz jej nie widziałam i czułam się dość niekomfortowo.
- Tomek, gdzie ty jesteś? - Cicho zapytałam.
Drzwi na lewo ode mnie trochę szerzej się otworzyły, a długa ręka Tomka pociągnęła mnie w czarną otchłań.
- Głośniej nie mogłaś? - Zapytał spomiędzy pocałunków, którymi darzył moją szyję.
- Tomek, przestań - spróbowałam go odepchnąć co na nic się nie zdało prócz zachęcenia go do dalszych czynów. - Przestań, zrobiłeś mi dzieciaka i teraz chcesz się ze mną kochać! I do tego w szatni, do której w każdej chwili może ktoś wejść.
Nic jednak na niego działało, lekko uniósł moją bluzkę odsłaniając brzuch, to wystarczyło by się zatrzymał. Delikatnie przejechał dłonią o d góry do dołu jakby bał się, że coś zrobi płodowi. Przyłożył ucho próbując cokolwiek wyłapać.
- Co ty odwalasz?
- Śpi czyli nie będę mu przeszkadzał - triumfalnie się uśmiechnął co wywołało u mnie szybsze bicie serca.
Przyciągnął mnie do siebie sprawiając, że poczułam się o wiele pewniej niż jeszcze piętnaście minut temu, mam szczęście, to znaczy chciałam powiedzieć, my mamy szczęście.
Jezus Maria, poranne mdłości. Chyba najgorsze, co dzieje się w ciąży. Swoją drogą gorzej, gdy mdłości "poranne" są wyłącznie z nazwy...
OdpowiedzUsuńCo do matki, kompletnie nie rozumiem tej kobiety. Po czymś takim jak śmierć męża i ojca, powinny być dla siebie wsparciem. Matka tymczasem wyładowuje na swojej córce wszelkie frustracje i zrzuca na nią winę za niepowodzenia. Mam ochotę potrząsnąć babsztylem...
Jeśli chodzi o Jolkę, żal mi takich dziewczyn. Pustaki, które nie szanują zarówno innych, jak i samych siebie. Wytępić podgatunek!
Co do Tomka... Hmmm, ja go chyba nie ogarniam. Na tej sali gimnastycznej, to nie zachowywał się jak normalny człowiek xD I - Proszę Szanownego Pana - na moje oko, jest ZA WCZEŚNIE, żeby Pan cokolwiek wyczuł xD Toż to jeszcze zarodek, a nie płód!
Dobra, koniec, bo przypomniała mi się moja prezentacja o rozwoju zarodkowym człowieka i chyba nie chcesz, żebym ją tu cytowała ;)
Pozdrawiam!
Boże, Tomek! No tak, jeśli dziecko śpi, nie można mu przeszkadzać. :3 Póki co, chłopak ma moją sympatię. Okazał dojrzałość i jeśli się tego będzie trzymał, będę stać za nim murem! :D
OdpowiedzUsuńZachowanie tego babsztyla woła o pomstę do nieba. Marta będzie potrzebowała matki bardziej niż kiedykolwiek, a ona traktuje swoje dziecko jak nic nie wartego śmiecia. Mam nadzieję, ze podświadomie Marta nie zrobi tego samego swojemu nienarodzonemu potworkowi.