sobota, 31 maja 2014

Obietnice.

- Raz.... Dwa.... Trzy.... - Schowałam głowę między kolana próbując dodzwonić się do Tomka.
Dwie kreski to nic patrząc zboku, patrząc z góry - współczucie natomiast dwie kreski, które mam przed oczami znaczą koniec.
- Odbierz - wykręciłam ponownie numer. - Raz... Dwa... Trzy... Czte...
- Halo - zasapany wydukał. - Marta?
- Tak to ja - wyszeptałam przez łzy. - Możemy się spotkać?
- Coś się stało? - Zaniepokoił się.
- Musimy się spotkać, koniecznie!
- Właśnie biegam, będę u ciebie za piętnaście minut - zapewnił.
- Kocham cię - uśmiechnęłam się wycierając zaczerwienione oczy.
Opadłam wyczerpana na łóżko. Jak do tego mogło dojść? Byliśmy bezpieczni, najwyraźniej tylko tak myśleliśmy. Położyłam dłonie na jeszcze płaskim brzuchu. Powinnam już coś wyczuć? To niedorzeczne, na pewno jeszcze nic się we mnie nie poruszy, jeśli w ogóle cokolwiek tam w środku mnie jest.
Przymknęłam powiek i zobaczyłam tę noc. Nasze drugie walentynki. Wytrzymaliśmy ze sobą już dwa lata, oby dwoje uznaliśmy, że to idealny moment. I taki właśnie był. Kadzidełka, relaksująca muzyka, mnóstwo świeczek i róż - wiedziałam, że gdyby zobaczyły to miejsce dziewczyny wyszarpałyby mnie za włosy z zazdrości. Byliśmy tacy szczęśliwi. Tomek nadal taki jest, mnie ta sielanka opuściła dwa tygodnie temu, gdy to czerwona maź, która powinna się ze mnie wydobyć nie zrobiła tego. Przez kolejny tydzień też się nie pojawiła. I tak jestem tu, na podłodze łazienki z testem ciążowym w ręku. Dwie kreski...
- Marta! - Dobiegł mnie stanowczy głos mamy. - Tomek przyszedł! To znaczy przybiegł!
Wstałam i wklepałam korektor pod oczy ukrywając czerwone ślady po gorzkich łzach.
- Jesteś cały spocony, nie powinieneś być na każde jej zawołanie - pouczała go moja matka. - Dobrze by się stało, gdyby chociaż raz nie miała tego co chce.
- Tak jak kochającej matki? - Wytknęłam.
- Nie bądź bezczelna - weszła do kuchni odpalając papierosa.
Mocno go do siebie przyciągnęłam chłonąc jego spokój i ciepło pilnując by się nie rozpłakać.
- Chodź na górę - szepnęłam ciągnąc go za rękę. - Nie przeszkadzaj nam! - Krzyknęłam w stronę mamy.
- Zabezpieczcie się! - Odkrzyknęła.
- Marta, nie mogę. Nie dzisiaj, wiesz, że ojciec wraca z delegacji, będę musiał niedługo iść. Bardzo tego chcę, ale nie mogę, naprawdę.
- Nie będziemy tego robić. Muszę ci coś powiedzieć. Usiądź - popchnęłam go w stronę łóżka.
Weszłam do łazienki głęboko oddychając, a co jeśli odrzuci mnie i powie żebym radziła sobie sama ze swoimi hormonami? Jak nie będzie chciał mnie znać? Chwyciłam zużyty test spośród piętnastu innych również twierdzących i wyszłam szybko nim zdążyłabym zmienić zdanie.
- W porządku? - Tomek zmarszczył zaniepokojony brwi.
- No właśnie w tym rzecz, że nie jest w porządku - odwróciłam wzrok w drugą stronę.
- Spójrz na mnie - pokręciłam przecząco głową czując spływające łzy po policzkach. - Spójrz na mnie!
- Nie! - Warknęłam.
Powoli podszedł chwytając mnie delikatnie za podbródek zmuszając do spojrzenia na niego.
- Co się stało? - Cicho zapytał.
Wypuściłam z zaciśniętej ręki test i z rozżalonym szlochem opadłam na podłogę odsuwając się od niego jak najdalej jakby miałoby mnie to od niego odciąć. Jakby mogło mnie to odciąć od tej sytuacji.
Tomek powoli kucnął i jednym szybkim ruchem podniósł plastik z naszym przeznaczeniem. Trzymał go w dwóch palcach jakby był skażony. Studiowałam jego wyraz twarzy, który przechodził z łagodności w zaskoczenie, niedowierzanie i współczucie.
- Czy to... - Odchrząknął. - Dwie kreski? To dobrze czy źle?
- A jak myślisz?! - Wybuchłam. - Ryczałabym gdyby było dobrze?!
Czułam jak całe moje ciało drży, a ja nie mogę się uspokoić i już nie wiem czy jestem zła na siebie czy na niego, czy na nas oboje. Byliśmy tacy nieodpowiedzialni uważając, że to dobry moment na ten krok. Opiekuńcze ramiona Tomka otuliły mnie sprawiając, że moje łzy wyschły, wyparowały. Na wszystko byłam gotowa, ale nie na przytulenie.
- Damy radę - pocieszająco szepnął wprost do ucha. Nagle wszystko się rozjaśniło jakby te dwa słowa w sekundę wyryły mi się w głowie i patrzyłam spoza nich. Co jest najdziwniejsze, uwierzyłam mu.
- Tak bardzo cię kocham - rozpłakałam się ze szczęścia, że to właśnie Tomek przy mnie jest. Już nigdy nie będę chciała nikogo innego.
- A ja ciebie i to maleństwo - delikatnie dotknął mojego brzucha. - To maleństwo też kocham. Mam zaoszczędzone pieniądze, pójdę do pracy, rodzice na pewno nam pomogą. Nie martw się niczym. Damy radę. Jestem w tym z tobą.
Godzina goniła godzinę, kolejna kolejną i tak w kółko, aż w pewnym momencie odezwał się telefon Tomka.
- Wibruje mi w ucho - roześmiałam się wyciągając smukły aparat. - Twoja mama.
- Cholera - zaklął podskakując z łóżka. - Halo? Już jestem w drodze, nie martw się. Pa. - Schował telefon szybko całując mnie w policzek. - Masz pozdrowienia i kazała ci do nas wpaść - odwrócił wzrok wiedząc po co tam zawitam. - Jeszcze nie musimy nikomu mówić. Na razie sobie poradzimy.
- Dziękuję - spuściłam wzrok. - Obiecaj, że mi pomożesz z tym wszystkim.
- Słowo harcerza - podniósł dwa palce niczym wzorowy harcerz, którym nigdy nie był. - A ty mi obiecaj, że będziesz dbać o siebie i tego małego robaczka, który rośnie.
- Nie ma sprawy - roześmiałam się. - Leć już, bo mama cię dorwie i nie będziesz mógł pomagać mi w tym dbaniu Tatuś dostanie szlaban od swojej mamusi i będzie kicha.
- Teraz tylko i wyłącznie liczy się mamusia. Tatuś jak na razie będzie wspierał i kochał tę słonicę - szybko pocałował mnie w nos uchylając się przed ciosem. - Kocham cię!

2 komentarze :

  1. Ciąże mnie prześladują. Niedawno taka jedna zaciążyła i nagle wszędzie pełno brzuchów, testów, pieluch... Aleś trafiła z tematem...

    Zazdroszczę faceta takiego jak Tomek. Niestety, dziś większość pomachałaby dziewczynie białą chusteczką i uciekła w siną dal. Ciekawe jak poradzą sobie z tak trudnym wyzwaniem.

    Wybacz tak ubogi komentarz, nie mam nastroju. Ale zostaję na stałe ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! To dobrze, że Tomek jest taki fajny. Cieszę się, że nie odszedł po tym od Marty. Jestem ciekawa co będzie dalej. :)

    OdpowiedzUsuń