- Gotowa? - Staliśmy na ganku przed domem Tomka.
Ostatni moment kiedy jestem szczera ze sobą.
- Nie. Wracajmy zapomniałam czegoś z domu - odwróciłam się na pięcie w chwili gdy mnie złapał za nadgarstek mocno mnie całując zatracając nas w przestrzeni.
- Ho, ho! Młodzi spokojnie, zaraz będziecie u siebie - roześmiała się mama Tomka wycierając ręce w ścierkę. - No, Marta pokaż mi się, dawno się nie widziałyśmy!
Mama Tomka mocno mnie wyściskała pokazując jaką mam beznadziejną matkę. Serce to ma ona chyba z kamienia, że tak postępuje z własną córką. Bliższa jest "teściowa" od matki, od kiedy tak się dzieje?
- Niech no ci się przyjrzę - złapała mnie za rękę okręcając dookoła. - Te wasze dwa lata wam służą - mrugnęła porozumiewawczo do syna na co Tomek się lekko zaczerwienił. - No chodźcie do środka, już prawie wszystko gotowe!
Chłopak przepuścił mnie w drzwiach. Już w progu rzuciła się na mnie mała siostrzyczka Tomka.
- Cześć Marysiu! - Roześmiałam się na widok prób wspięcia się na moje nogi. - No chodź tu - podniosłam szczęśliwe dziecko, które ułożyło głowę na moim ramieniu. - Dzień dobry - uśmiechnęłam się do pana Marka - ojca Tomka. Mężczyzna w średnim wieku o ciemnych włosach jak u syna i o mocno, aż nienaturalnie zielonych oczach w milczeniu przyglądał się rozgrywającej się do tej pory scenie. Cienkie pasma siwizny przecinały gęstą czuprynę, mogłabym przysiąc, że w czasie mojej ostatniej wizyty srebrne pasma nie gościły na jego głowie..
- Witaj - sztywno uścisnął mi dłoń.
- Marta! Mam truskawki, chętna? - Do pokoju wkroczył Tomek od razu zatrzymując się w progu. - Tata? Miałeś dziś rano wyjechać.
- Miło, synu, że tak ci zależy na moim wyjeździe - odparł powodując rumieniec na twarzy syna.
Tych dwóch "mężczyzn" od zawsze się kłóciło o byle powód. Może zbieżność charakterów, a może już zwykła niechęć do siebie.
- Miło pana widzieć - próbowałam ratować sytuację.
- Gdzie byłeś od samego rana? - Zerknął na zegarek zupełnie mnie ignorując. - Jest dwudziesta godzina, a ty dopiero przychodzisz? Czemu nie pomagałeś matce? Nie poprosiła? A może sam powinieneś się zainteresować? - Recytował znany tekst.
- Zadajesz zbyt dużo pytań - zbył go Tomek podając mi miseczkę.
- Nie poznaję cię.
- Może dlatego, że mnie nie znasz.
-Zjemy na tarasie? - Do pokoju wkroczyła mama chłopaka z garnkiem parujących ziemniaków jednak na widok morderczych spojrzeń swoich mężczyzn przystanęła. - Marta, pomożesz mi? Marysia pójdziemy do kuchni, kochanie?
- Z Matą - mocno przytuliła się do mojej szyi, kątem oka zauważyłam czułe spojrzenie Tomka.
- No idziemy pomóc mamusi - uśmiechnęłam się do dziewczynki.
Na blatach porozstawiane były przyprawy i kawałki jeszcze nie usmażonego mięsa. Bita śmietana najwyraźniej była obiektem zabawy Marysi iż była na szafkach i lodówce. Warzywa do połowy obrane leżały na stole i przy garnkach.
- Przepraszam cię za bałagan, ale nie spodziewałam się twojego przyjścia, więc obiad też nie będzie zbyt wymyślny - smutno odparła.
- Nic się nie stało! - Roześmiałam się. - Wystarczyłby rosół! Wie pani kiedy ja ostatni raz jadłam ciepły obiad, w domu? - Uśmiechnęłam się smutno.
- Mam nadzieję, że nie zawiodę twoich kupek smakowych - uśmiechnęła się zadowolona z siebie pani Judyta.
- Niech się pani o to nie martwi! - Roześmiałam się podrzucając Marysię do góry.
Niedługo to moje dziecko będzie tak we mnie wpatrzone. To piękne i straszne zarazem. Nigdy nie powiedziałam, że nie chcę dziecka, bo chcę, ale nie teraz - nie przez przypadek. Chciałabym się o nie starać i czuć radość, gdy dowiem się o tym, że się udało, a potem byłabym najszczęśliwszą matką na świecie, bo chciałam je właśnie wtedy.
- Dziecko, uważaj! - Krzyknęła pani Judyta, gdy po mojej dłoni pociekła strużka krwi.
- Ups - jęknęłam przykładając zadraśnięcie do ust. Machnęłam ręką w stronę przestraszonej kobiety, aby się nie przejmowała. - Nic się nie stało, lekko się przecięłam, ale jest w porządku.
- Na pewno? - Kiwnęłam głową. - Przyniosę ci wodę utlenioną i plaster!
Poczułam oplatające się wokół mnie silne ramiona Tomka.
- Ochłonąłeś?
- Jestem cały czas spokojny, tylko miało go nie być.. Mama miała się dowiedzieć, ale nie on.
- Wstydzisz się? - Cicho zapytałam.
- Nigdy w życiu! Tylko będzie nas oceniał... W sposób specyficzny dla jego osoby.
- Damy radę, jesteśmy w tym razem, pamiętasz?
- Taaak - czule przeciągnął tuż obok mojego ucha całując jego płatek. - Co ci się stało?!
- Zamyśliłam się i przecięłam skórę - wzruszyłam ramionami. - Nic się nie stało.
- A brzuch?
- Cały - pocieszyłam. - Nie wbijałam przecież ostrza w pępek tylko kroiłam marchewkę - roześmiałam się z udawaną beztroską.
- To dobrze - schylił się do brzucha przykładając do niego ucho. - Wszystko w porządku?
- To jest chore! - Roześmiałam się.
- Tomek? - Jego mama zatrzymała się w progu kuchni trzymając plastry. - Co ty robisz?
- Mamo? - Zmieszany zaczął. - Jest taka jedna sprawa. - Chwycił mnie pocieszająco za dłoń, a ja drugą dotknęłam brzucha, jakby mogło nas to ochronić przed nieuniknionym.
- Marta, co tu się dzieje?
- Bardzo mi przykro - jęknęłam.
- Na dziewięćdziesiąt procent Marta jest w ciąży...
- O mój boże - kobieta przysiadła przy stole opierając głowę na ręce. - Marek! Chodź tu!
- Co się dzieje? - Spojrzał zdezorientowany na naszą trójkę.
- Marta jest w ciąży, to dziecko Tomka - cicho zaszlochała pani Judyta.
- To nie jest jeszcze pewne.. - Zapewniłam.
- Zamknij się! - Ostro uciął ojciec Tomka.
- Nie odzywaj się tak do niej - warknął.
- Tomek, zostaw - chwyciłam go za ramię.
- Powiedziałem żebyś się zamknęła!
W tej samej chwili chłopak wyrwał się z mojego uścisku i rzucił się na swojego ojca. Niemiłosiernie bił go pięściami nie omijając żadnego skrawka skóry. Ojciec nie zostawał mu dłużny, choć od razu na pierwszy rzut oka wiadomo było kto jest górą. Marysia rzucała zabawkami w Tomka, pani Judyta krzyczała, aby chłopak puścił swojego ojca, a ja stałam jakby ktoś mnie zaczarował. W końcu rzuciłam się na plecy Tomka prosząc by puścił pana Marka wolno.
- Tomek - zawodziłam. - Puść go, nie warto, Tomek!
Gdy dotarło do niego, że wiszę na nim jak szmaciana lalka od razu znieruchomiał.
- Uderzyłem cię? - Zapytał przestraszony lekko mnie z siebie ściągając.
- Nie, ale patrz co zrobiłeś - wytknęłam.
Twarz jego ojca, wyglądała jak płótno tragicznego malarza. Oko już puchło, a krew ciekła z kilkunastu miejsc. Tomek szeroko otworzył oczy podbiegając do niego z chusteczkami.
- Tato, przepraszam - płakał. - Przepraszam, przepraszam.
- Tomek - cicho powiedział. - Tomek zostaw mnie!
- Przepraszam tato.
- Będziesz wspaniałym ojcem - podał mu dłoń. - Umiesz walczyć o swoje. Idealnie zadbasz o Martę i dziecko. - Odwrócił się w moją stronę. - Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem, ale musiałem go sprawdzić - uśmiechnął się zapuchniętymi wargami. - Idealnie do siebie pasujecie i mimo wszystko cieszę się, że jesteś w tej ciąży. Za dziewięć miesięcy będę dziadkiem, no nie? - Roześmiał się szczęśliwy.
Spojrzałam na Tomka, który był tak samo oniemiały jak ja. Zaakceptowali nas.
Pamietajcie aby zadeklarowac aie w zakladce Infomowani ;)
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu ;)
Super! Na maksa zdziwiłam się reakcją ojca Tomka. Spodziewałam się, że ich nie zaakceptuje, a tu taka niespodzianka. Czekam na kolejny!!
OdpowiedzUsuń:*
http://because-i-am-other.blogspot.com/
Mama Tomka wydaje się być taką ciepłą kobietką. Miło przywitała Martę, musi ją bardzo lubić. Tata chłopaka z kolei jest zupełnym przeciwieństwem matki – taki stanowczy, zimny, oschły. Tomek nie ma z nim dobrego kontaktu, o wiele bardziej woli swoją rodzicielkę i w sumie nie ma się co dziwić, skoro wiecznie są po między nimi spory.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie z kolei fakt, dlaczego nie chciał powiedzieć tacie o dziecku. Jak już mają sprzedawać tę informację to lepiej żeby oboje rodziców wiedzieli, więc dobrze, że jednak okazało się, że był w domu.
Reakcja Judyty na tę ciąże wcale mnie nie zaskoczyła. Wiadomo, są to duże emocje, ale jestem pewna, że będzie ich bardzo mocno wspierać, nawet jeśli teraz się podłamała czy też może być zła na syna.
Co do reakcji Marka i tego jego sposobu na sprawdzenie syna… myślę, że nie do końca pewnie w tym swoim teście liczył na to, że chłopak rzuci się na niego z pięściami i tak go załatwi. Według mnie nie powinien być z tego dumny, ponieważ to koniec świata, jeśli dziecko wyciąga łapy na rodziców i to jeszcze aż tak brutalnie. Rozumiem, Tomkowi puściły nerwy, ale jeśli teraz tak zareagował, to co będzie w przyszłości przy własnym dziecku jak będzie niegrzeczne. :x No, ale ważne, że szybko zauważył, że postąpił bardzo niewłaściwie i zaczął przepraszać.
Cieszę się, że jego rodzice zaakceptowali fakt, że zostaną dziadkami. Nastolatkom dzięki temu będzie choć troszkę lżej.
fatal—love.blogspot.com
ściskam :*
Siedzę tu jak zaczarowana i szczerze mówiąc nie mogę powstrzymać śmiechu, tata Tomka... nie wiem czemu, ale od razu go polubiłam, wydaje mi się, że ta oschłość to tylko skorupa, która kryje miłego, zabawnego faceta, którego pokochała jego matka. Mam nadzieję, że razem z upływem czasu się przełamie i złapie kontakt z Tomkiem, i może nawet z Martą. Swoją drogą, miałam wątpliwości, czy jego rodzice ich zaakceptują, a tu prosze! Jaka miła niespodzianka! Tylko... czy Tomek nie był zbyt brutalny? Rozumiem, nie miał z ojcem zbyt dobrych relacji, ale od razu go tak pobić? Jak już pisałam, oby znaleźli nić porozumienia!
OdpowiedzUsuńMuszę Cię też przeprosić, że nie skomentowałam wcześniej, ale w ostatnim czasie mam tyle roboty, że nie sposób mi znaleźć na wszystko czas, co nie jest nawet spowodowane szkołą, ale cóż, grunt, że znów tu jestem!
Życzę dużo weny i do napisania!;*
Cóż, przyznaję, ze historia bardzo mi się podoba. Z chęcią będę ją śledzić, ale... No właśnie ale. Widziałam, że jedna z czytelniczek zwróciła uwagę na bezinteresowne komentarze. Doskwiera mi stale brak czasu, staram się wygospodarować go, żeby poczytać, skomentować i coś napisać. Dlatego chciałabym, żebyś zadeklarowała chęć lub niechęć czytania mojego bloga.
OdpowiedzUsuńA póki co... Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem mile zaskoczona postawą ojca Tomka. Okay, nie zabrał się do tego najlepiej, ale podziałało. To ważne. Rodzice chłopaka już wiedzą i chyba są gotowi nieść pomoc młodym. Martwi mnie jedynie reakcja matki Marty, a to jeszcze przed nimi. Przerażają mnie tylko zapędy Tomka do bicia. I to własnego ojca?!
Na początek coś, czego nie mogę Ci odpuścić - człowiek nie ma "kupek smakowych", ale "kubki" :)
OdpowiedzUsuńMatka Tomka zdaje się być wspaniałą i ciepłą osobą. Takiej rodzicielki można tylko pozazdrościć. Miło, że chociaż ze strony "teściowej" Marta doznaje zainteresowania, ciepła oraz przychylności. Reakcja kobiety była naturalna - w końcu nie spodziewała się takiej nowiny. Emocje wzięły górę, jednakże jej łzy były właśnie wyrazem dobrego serca. W końcu przecież trzy czwarte rodziców w tym momencie wybuchnęłoby krzykiem.
Jeśli chodzi o ojca Tomka, to na myśl przychodzi mi wyłącznie coś w stylu "Eeeee...?!". Rzekoma prowokacja była najdziwniejszą rzeczą, na jaką mógł się zdecydować. Ponadto mam jedno pytanie do tego Pana: PO CO? Czy nie przyszło mu do głowy, że powiedzenie tego rodzicom to jedna z najgorszych chwil, jaka czeka ich w ciągu tych dziewięciu miesięcy? On naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jak stresująca jest to chwila i jak długo pary z tym zwlekają? Ech, kiedy jeszcze mogą przejść przez to razem, jest łatwiej. Ale powiedzenie o tym, gdy ciężar spoczywa wyłącznie na Twoich barkach, jest istną masakrą. Dobra, koniec dygresji ostatnich dni.
Jeśli zaś mówimy o Tomku, jego zachowanie wcale nie jest godne pochwały. Rozumiem, poniosło go, aczkolwiek ojciec to zawsze ojciec i należy mu się odrobina szacunku. Jasne, musiał bronić swojej kobiety, ale chyba nie w taki sposób...
Pozdrawiam!
przeczytałam o truskawkach i aż zachciało mi się jeść. :D
OdpowiedzUsuńtylko tak wydaje mi się, że jakoś za szybko rodzice Tomka to zaakceptowali. Uważam, że powinni mieć trochę więcej czasu, ale naturalnie to Twoja koncepcja i Twoje opowiadanie. I ten Tomek jakiś taki impulsywny. I odważny zarazem. Rzucił się na ojca bez zastanowienia, ale wiem, ze był bardzo zdenerwowany. tylko żeby tego nie powtarzał nigdy więcej. ;) Polubiłam mamę Tomka, jest naprawdę taka ciepła i kochana. Taki wzór matki, dobrze ją kreujesz! Jeszcze raz chcę Ci napisać, że gratuluję wyboru tematu, bo pisanie o ciąży nie jest łatwe! życzę weny i pozdrawiam!
zapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział :) http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com